ReprezentacjeReprezentacja A Aktualności[WYWIAD] Włodzimierz Lubański: Emocje z finału Igrzysk Olimpijskich czuję do dziś Powrót

AktualnościReprezentacja A

[WYWIAD] Włodzimierz Lubański: Emocje z finału Igrzysk Olimpijskich czuję do dziś

 12 / 09 / 17 Autor: PZPN
[WYWIAD] Włodzimierz Lubański: Emocje z finału Igrzysk Olimpijskich czuję do dziś

10 września minęła 45. rocznica wywalczenia przez reprezentację Polski złotego medalu na Igrzyskach Olimpijskich w Monachium. 10 września 1972 roku drużyna pod wodzą legendarnego trenera Kazimierza Górskiego pokonała Węgry 2:1. – Czuliśmy, że na tych igrzyskach możemy zdobyć medal, tylko nie wiedzieliśmy jaki. Już na pierwszy mecz pojechaliśmy z takim nastawieniem – powiedział w rozmowie z Łączy Nas Piłka Włodzimierz Lubański, 75-krotny reprezentant kraju .


Minęła 45. rocznica zdobycia przez naszą reprezentację złotego medalu Igrzysk Olimpijskich w Monachium. Czy po tak wielu latach wraca Pan pamięcią do tej historycznej chwili?

Oczywiście, bo to był jeden z najprzyjemniejszych dni w moim życiu i karierze sportowej. To była dla mnie szczególnie wyjątkowa chwila. Ukończyliśmy poważny turniej olimpijski ze złotym medalem! A to nie zdarza się zbyt często. Bardzo mile to wspominam i często wracam do tego momentu, kiedy w finale pokonaliśmy Węgrów 2:1 i mogliśmy założyć złote medale na naszych szyjach. To moment, który jest w mojej głowie do dziś.

Dla Pana, wówczas 25-letniego napastnika, było to pierwsze uczestnictwo na wielkiej imprezie. Jakie emocje wywoływały u Pana Igrzyska Olimpijskie? Presja na Was nie ciążyła, bo nikt tej drużyny nie wymieniał w roli faworyta.

Warte podkreślenia jest to, że zanim awansowaliśmy na Igrzyska Olimpijskie, to musieliśmy przejść jeszcze przez eliminacje. A w nich przecież przyszło nam się mierzyć z silnymi drużynami. Byli m.in. Hiszpanie i Bułgarzy, a więc bardzo silne dwa zespoły, które trzeba było pokonać. I to był pierwszy moment takiej świadomości, że możemy rywalizować z najlepszymi jak równy z równym. Okazało się to pomocne, żeby już na samych igrzyskach wypaść bardzo dobrze. Nie baliśmy się późniejszych konfrontacji, bo wiedzieliśmy, że mamy dobry zespół i stać nas było na to, żeby te zespoły pokonać.

Później na turnieju mierzyliście się z rywalami, którzy byli na podobnym poziomie.

Było to bardzo pożyteczne już później na igrzyskach. Koniecznie trzeba podkreślić, że wówczas rodziła się złota generacja piłkarska. W naszej kadrze mieliśmy wielu znakomitych piłkarzy i było widać, że stać nas na osiągnięcie sukcesu.

Jak sam wyjazd na Igrzyska Olimpijskie odbierała drużyna prowadzona przez Kazimierza Górskiego?

Byliśmy bardzo zadowoleni, bo sama wyprawa dla sportowca na Igrzyska Olimpijskie jest czymś wspaniałym, niesamowitym. Cieszyliśmy się, że mogliśmy tam być. Pojechaliśmy tam nie jako faworyci, ale zespół, który może sprawić niespodziankę. Mogliśmy, ale nie musieliśmy. Regularnie z meczu na mecz pokazywaliśmy, że możemy pokonywać najlepszych. Ograliśmy NRD, które było naprawdę silną i porządną drużyną. Ale zdecydowanie najtrudniejszą naszą przeszkodą było ZSRR. Przecież to Związek Radziecki, a nie tak jak dziś Rosja. Grali Gruzini, grali Ukraińcy, tam grali wszyscy! Pamiętam świetnego gruzińskiego obrońcę jak Murtaz Churcilawa. Był również Wiktor Kołotow czy Oleg Błochin – Ukraińcy prezentujący najwyższy poziom piłkarski.

Zanim awansowaliście do wielkiego finału, w pierwszej fazie grupowej zwyciężyliście w trzech meczach – pokonaliście Kolumbię, Ghanę oraz NRD. 11 zdobytych bramek i zaledwie 2 stracone. Imponujący bilans.

Bo było nas stać, by odnosić takie zwycięstwa. Siłę ofensywną to my mieliśmy wyborną. W naszych szeregach był przecież Grzegorz Lato, byłem ja, Robert Gadocha. Mieliśmy również świetne wsparcie z linii pomocy. Był świętej pamięci Kaziu Deyna, Henryk Kasperczak, czy Lesław Ćmikiewicz. Złota generacja polskich piłkarzy na światowym poziomie. To nie przypadek, że dwa lata później Polska reprezentacja została trzecią drużyną na mundialu. Ale warto zwrócić jeszcze uwagę na jedno. Obok byli Kaziu Kmiecik, Andrzej Szarmach, Jan Domarski. Konkurencja - ale taka zdrowa - była tak silna, że nawet ubytek jednego czy dwóch zawodników mógł być zaraz dobrze wypełniany.

Po tych trzech meczach uświadomiliście sobie, że ten zespół stać, aby awansować do wielkiego finału?

Taka myśl pojawiła się już wcześniej. Myśmy czuli, że na tych igrzyskach możemy zdobyć medal, tylko nie wiedzieliśmy jaki. Już na pierwszy mecz pojechaliśmy z takim nastawieniem.

Cały wywiad do przeczytania dostępny jest na portalu Łączy Nas Piłka. Wystarczy kliknąć TUTAJ.

Regulamin Newslettera
pobieranie strony...
Newsletter - zapisz się!
regulamin
Zapisz się
Wideo