AktualnościFederacja
Legia Warszawa zdobyła Superpuchar Polski

Legia Warszawa pokonała w Poznaniu Lecha 2:1 w meczu o Superpuchar Polski, inaugurujący sezon 2025/26 na naszych boiskach. To szóste zwycięstwo Wojskowych w tych rozgrywkach, którzy tym samym zrównali się w liczbie triumfów z Kolejorzem.
Dla Lecha była to nie tylko oficjalna, ale i faktyczna inauguracja rozgrywek. Za Legią już jeden mecz – czwartkowe, wygrane 1:0 spotkanie 1. rundy kwalifikacyjnej do Ligi Europy z FK Aktobe. W porównaniu z nim trener Edward Iordanescu dokonał czterech zmian: Jan Ziółkowski, Migouel Alfarela, Ilja Szkurin i Kacper Chodyna zastąpili Radovana Pankova, Wahana Biczachczjana, Bartosza Kapustkę i Marka Guala.
Początek meczu przebiegał pod dyktando Legii. Aktywny był Patryk Kun, ale przede wszystkim goście zdominowali środek pola. Trójka Jürgen Elitim, Rafał Augustyniak i Ryoya Morishita (przeciwko Aktobe FK był skrzydłowym) dawała więcej konkretów i częściej miała piłkę niż Antoni Kozubal i Filip Jagiełło oraz często schodzący w tę część boiska Joel Pereira. Gra toczyła się na połowie Lecha, a pierwszą szansę na zdobycie bramki Legioniści wypracowali sobie w 11. minucie. Piłkę na rzut rożny dość nerwowo wybił Robert Gumny, a po kornerze strzelał Paweł Wszołek. Nieszczęściu Lecha zapobiegła interwencja Bartosza Mrozka.
Drugi kwadrans przebiegał już pod dyktando Kolejorza. Niewiele jednak z posiadania piłki przez gospodarzy wynikało, a efektem ich ataków był zaledwie rzut rożny.
Legia cierpliwie czekała na swoją szansę i ta nadeszła w 32. minucie. Przechwyt piłki na połowie Lecha zakończył się strzałem Alfareli i interwencją Mrozka.
Po chwili bramkarz Lecha był już bezradny. Z lewej strony dośrodkował Kun, a sprytnym strzałem głową w dalszy róg bramkę zdobył Wszołek.
W 38. minucie Lech był bardzo blisko wyrównania. Piłkę źle przyjął Alfarela, ta trafiła pod nogi Mikaela Ishaka, ale kapitan gospodarzy trafił w poprzeczkę. Nie minęła minuta, a Kolejorz poszedł za ciosem. Tym razem zagrożenie nadeszło od duetu Pereira (dośrodkowanie), Bryan Fiabema (strzał głową). Na posterunku był jednak Kacper Tobiasz.
Jednobramkowe prowadzenie nie zadowalało Legii. Podwyższyć je próbował strzałem z dystansu Augustyniak. Co nie udało się pomocnikowi, powiodło się kilka minut później napastnikowi. Szkurin dostał świetne podanie od Elitima i zachował się w polu karnym jak na klasowego snajpera przystało. Spokojnie opanował piłkę i posłał ją do siatki.
Obraz gry w drugiej połowie w dużej mierze determinował wynik. Gospodarze mieli inicjatywę, ale Legia dobrze zamykała im możliwość rozwinięcia skrzydeł. Także dosłownie. W poczynaniach Lecha było widać brak Patrika Walemarka, Daniela Hakansa oraz Aliego Gholizadeha i kłopoty z atakowaniem bocznymi sektorami boiska. Fiabema i grający z konieczności na skrzydle Gumny byli niewidoczni i rzadko dostawali piłkę w ataku.
Mimo wielu niedociągnięć w grze Lech dwukrotnie było blisko zdobycia bramki. W 53. minucie Antonio Milić po rzucie rożnym główkował w poprzeczkę, a siedem minut później piłkę po jego kolejnym uderzeniu głową (znów po kornerze) nad poprzeczkę wybił Kacper Tobiasz.
W 70. minucie Niels Frederiksen wpuścił na boisko trzech nowych piłkarzy – na boisko weszli Filip Szymczak (za Gumnego), Mateusz Skrzypczak (za Aleksa Douglasa) i debiutujący w Lechu Leo Bengtsson (za Fiabemę). Duńczyk zmienił też ustawienie. Przez około 10 minut niewiele z tego wynikało, a nawet bliższa strzelenia kolejnego gola była Legia (konkretnie Wszołek). W 81. minucie Szymczak wykorzystał jednak podanie Sousy i końcówka spotkania nabrała rumieńców. Szanse mieli i jedni, i drudzy, ale wynik nie uległ już zmianie.
Kibice Legii mogą z optymizmem oczekiwać rewanżu z Aktobe FK (w najbliższy czwartek), a fani Lecha cieszyć się, że ich ulubieńcy zaczną europejskie zmagania dopiero 22 lub 23 lipca.