FederacjaAktualności„Football Medicine Strategies” – dlaczego nie warto oszczędzać na opiece medycznej Powrót

AktualnościFederacja

„Football Medicine Strategies” – dlaczego nie warto oszczędzać na opiece medycznej

 03 / 04 / 14 Autor: PZPN
„Football Medicine Strategies” – dlaczego nie warto oszczędzać na opiece medycznej

Pod koniec marca w Mediolanie odbyła się międzynarodowa konferencja naukowa „Football Medicine Strategies”, w której uczestniczył Mateusz Olech. – W trakcie zjazdu wielokrotnie powtarzano, że dla piłkarza to prosta kalkulacja. Lepiej wykonać 10-15 powtórzeń ćwiczenia, które może się nawet wydawać śmieszne, niż potem nabawić się kontuzji i pauzować przez pół roku – opowiada nam fizjoterapeuta przychodni rehabilitacyjnej „Fizjokoncept”.


W dniach 23-24 marca wziął Pan udział w konferencji „Football Medicine Strategies”. W Mediolanie pojawiło się ponad 2000 osób.

Było to ważne wydarzenie w dziedzinie medycyny piłkarskiej, w której wzięli udział najlepsi specjaliści. Do Włoch przyjechali przedstawiciele 74 państw, którzy na co dzień są związani ze światem futbolu i sprawują opiekę nad zdrowiem piłkarzy.

Mówiąc najlepsi ma Pan na myśli prelegentów czy także słuchaczy?

Jedno i drugie. W konferencji wzięli udział specjaliści medyczni pracujący w największych klubach Europy i świata. Byli tam fachowcy, którzy pod swoją opieką mieli najlepszych i najdroższych piłkarzy na świecie. W spotkaniu uczestniczyli na przykład lekarze Bayernu Monachium, czy tak zwani „sport scientist” z FC Barcelona. Była to druga edycja tej imprezy. Pierwsza odbyła się w Anglii.

Jaki był główny temat konferencji?

Skupiono się na strategii prewencji i jak najlepszego wprowadzenia piłkarza do gry po kontuzji.  Przy okazji podkreślono jedną kwestię – sztab medyczny, to nie jest już tylko lekarz i fizjoterapeuta. Na pożądany efekt pracuje cały sztab ludzi, których zadaniem jest  kreowanie zdrowia piłkarza. To lekarz zespołu podejmuje decyzje, ale są one pochodną działania całej grupy osób. 

Można powiedzieć, że pełni on funkcję szefa projektu?

Zdecydowanie tak. To już nie te czasy, gdy w klubie pracuje człowiek-orkiestra. Można powiedzieć, że lekarz klubowy jest osobą koordynującą pracę, a zarazem decydującą o procesie leczenia. Oczywiście robi to w konsultacji z najlepszymi specjalistami z danych dziedzin. Tak to wygląda na całym świecie. Nie ma czegoś takiego, że lekarz powie: „Ja cię zbadałem i ja podejmuję decyzję”. Są konkretne procedury badania zawodnika i prowadzenia konsultacji. Wtedy ogromną rolę odgrywają wspomniani specjaliści.

Pamiętajmy jednak, że nie każdą drużynę stać na takich specjalistów.

Realia są takie, że na tym najwyższym poziomie nie ma ograniczenia finansowego. W trakcie konferencji kilkukrotnie podkreślano, że zdrowie piłkarza jest wartością nadrzędną. Wyłączenie ze sportu zawodnika, który pauzuje przez kilka miesięcy, jest dla klubu  wyjątkowo drogie.  

Wniosek jest taki, że nie opłaca się oszczędzać na opiece medycznej.

Absolutnie tak. Nie ma sensu oszczędzać na prewencji i konsultacjach z autorytetami, bo potem długotrwała absencja piłkarza powoduje jeszcze większe straty. W Mediolanie widziałem kapitalne wykłady, w których naukowcy podzielili się wnioskami ze swoich badań. Poświęcono je kontuzji więzadeł krzyżowych, ponieważ jest to najczęstszy uraz piłkarzy. Wykonano badania, które przedstawiały ciekawe dane – w zespołach występujących w Lidze Mistrzów właściwie wszyscy zawodnicy wracają po kontuzji do najwyższej dyspozycji. Dla porównania u topowych zawodników ligowych, tylko 46 % wraca do poprzedniego poziomu.

Skąd wynika ta różnica?

Drużyny regularnie występujące w Lidze Mistrzów organizują zawodnikom najlepszą opiekę, ponieważ zwracają uwagę na zagadnienia, które inni często pomijają. Sztaby medyczne najlepszych zespołów są tak świadome wykonywanej pracy, że jeśli zawodnik nabawi się kontuzji, to czeka na niego szybka, a przede wszystkim precyzyjna pomoc.

Czy da się stworzyć przy niewielkich nakładach finansowych dobrze funkcjonujący sztab medyczny?

Jeśli komuś się chce, to sztaby mogą funkcjonować na wysokim poziomie. Warunek jest jeden – ludzie muszą chcieć się uczyć i korzystać z najlepszych wzorców. Mając świadomość tego, czego się szuka, łatwiej jest to odnaleźć. Wspomniałem o wzorcach. Najlepsi pracują w podobny do siebie sposób, a reszta musi to przekładać na własne warunki. Nie jest to wiedza zakazana i tajemna. Kluczowa w pracy sztabu medycznego jest prewencja. Na szczęście w Polsce jest z tym co raz lepiej. Co do samych finansów, to spokojnie, nie jest tak, że wykonuje się specjalistyczne badania sprzętem za 50 milionów dolarów. Cały potencjał jest w ludziach.

Czy można określić przeciętny koszt leczenia jednego piłkarza?

Na konferencji podano, że średni koszt leczenia wynosi około 100 euro dziennie. Jest to mniej więcej typowa kwota leczenia pracownika-piłkarza. Nie są to jednak zawsze tak duże sumy, ponieważ łatwiej klubowi wykonywać regularne testy. Jednym z nich jest tak zwany „drop jump”. Piłkarz zeskakuje z wysokości około 30 cm i w tym czasie nagrywa się jego ułożenie kolan. Kluczowe, by wiedzieć na co zwrócić uwagę. Wystarczy, że piłkarz zrobi nawet przysiad na jednej nodze pod obciążeniem, a prawdziwy fizjoterapeuta jest w stanie powiedzieć, czy w dłuższej perspektywie gracz może zerwać więzadła. To są najprostsze metody stosowane w „Dumie Katalonii” czy Espanyolu Barcelona.

Powyższy przykład dowodzi, że w zawodowym futbolu nie można sobie pozwolić na przypadek.

Piłka to nie jest już sport, gdzie się coś komuś wydaje. Minęły czasy, gdy patrzono na zawodnika i pytano: „Jak się czujesz?”, a on odpowiadał: „Świetnie”. I grał dalej. Teraz działa się odpowiednim systemem, sprawdza się na bieżąco, czy dane założenia działają. Nie wiem, czy zwrócił Pan uwagę, że w Anglii piłkarze bardzo rzadko mają kontuzję pachwin. Otóż jeszcze pięć lat temu było to nagminne, więc co zrobiono? Wprowadzono bardzo dokładne systemy prewencyjne. Przedstawiciel z Southampton potwierdził, że kontuzje pachwin  spadły do kilku procent. To nie jest przypadek, że w tamtejszych zespołach mało jest zawodników z poważnymi kontuzjami.

Czy istnieje typ zawodnika, który całkowicie może uniknąć kontuzji?

To samo pytanie zostało zadane w trakcie konferencji. Wspólnie zastanawialiśmy się, czy istnieje taki gracz idealny. Wydaje się, że wszystko zależy od indywidualnej pracy z piłkarzem. Zawodnicy występujący na najwyższym poziomie są objęci programami prewencyjnymi. Przykładowo pierwszy zespół FC Barcelony wykonuje w trakcie treningu odpowiednio dostosowane ćwiczenia i nikogo to nie dziwi. Nie ma osoby, która jest wyłączona z wysiłku. Na pewnym poziomie jest to oczywiste i nikt o tym nie dyskutuje.

Nikt o tym nie dyskutuje, ponieważ zawodnicy bardziej rozumieją cel ćwiczeń.

W trakcie zjazdu wielokrotnie powtarzano, że dla piłkarza to prosta kalkulacja. Lepiej wykonać 10-15 powtórzeń ćwiczenia, które może się nawet wydawać śmieszne, niż potem nabawić się kontuzji i pauzować przez pół roku.

Czy nadejdzie moment, gdy fizjoterapeuci nie będą już potrzebni w profesjonalnym futbolu?

Myślę, że ta chwila nie nadejdzie. Jesteśmy po to, by eliminować zaburzenia funkcjonalne. Należy jednak podkreślić, że to i tak nie wykluczy kontuzji. W Mediolanie podkreślano dwa tory fizjoterapeutyczne: prewencję i prowadzenie zawodnika po kontuzji, na które składa się opieka boiskowa i pozaboiskowa. Moja rola nie kończy się w momencie, gdy zawodnik powie, że nic go nie boli. Gdy piłkarz ma problemy zdrowotne, to trenuje indywidualnie, ale staramy się go utrzymać na możliwie najwyższym poziomie wydolnościowym. Zawodnik nie schodzi ze swoich naturalnych obciążeń, by potem móc jeszcze szybciej wrócić do normalnych treningów. To jest zwykła fizjologia – tkanka, która przestaje być obciążana, gorzej przyjmuje kolejne obciążenia. Fizjoterapeuci i sztaby medyczne są od pokazywania kierunku działania i jeszcze długo będą niezbędni w klubach piłkarskich.

Rozmawiał Cezary Jeżowski

Regulamin Newslettera
pobieranie strony...
Newsletter - zapisz się!
regulamin
Zapisz się
Wideo